Witajcie :)
Ostatnio pojawia się tutaj dużo wpisów w temacie ust... ale akurat tak się złożyło,
że w ostatnim czasie trafiło w moje ręce kilka na prawdę godnych uwagi produktów ;)
Dlatego dziś kilka słów o farbce do ust
OCC Lip Tar w odcieniu STALKER ♥
Pierwsze co rzuca się w oczy to plastikowy woreczek, w który zapakowany jest każdy Lip Tar...
W woreczku prócz farbki znajdziemy kartonik z wszystkimi informacjami na temat
farbki oraz całkiem przyzwoity pędzelek do ust, który sprawdza mi się doskonale!
Sama farbka jest zamknięta w miękkiej silikonowej przezroczystej
tubce, więc dokładnie widać jaki kolor mamy w środku....
Do pokrycia całych ust wystarczy dosłownie odrobina produktu wyciśniętego
na rękę, więc dzięki temu farbka jest niesamowicie wydajna i higieniczna!!!
Osobiście wzdycham do każdego odcienia czerwieni i cieszę się kiedy trafia do moich zbiorów taki,
którego jeszcze nie mam i ten właśnie taki jest - ponieważ jest to taka powiedziałabym ciemna różowa czerwień...
Konsystencja jest bardzo kremowa i nie ma żadnego problemu z aplikacją,
a na ustach prezentuje się bardzo bardzo dobrze!
----------------
Natomiast mam jedno "ale" dotyczące wykończenia, ponieważ na pewno nie jest to MATTE!!!
Nie mam pojęcia, co oznacza to wykończenie w porównaniu z innymi, ale matowa ona nie jest...
i zastanawiam się czy nie chodzi tutaj o to, że jest to seria, która nie ma w sobie żadnych
drobinek i metalicznego połysku - nie wiem... jeżeli któraś z Was wie, to proszę o info ;)))
Jeżeli chodzi o tego typu odcienie, to osobiście zdecydowanie wolę wykończenie matowe,
które na ustach zasycha - wtedy mam pewność, że mogę pić, jeść, gadać i nic się nie stanie...
Tutaj jednak konsystencja jest bardziej tłusta i ekstremalnej trwałości nie mamy, ale mamy za to trwałość bardzo
bardzo przyzwoitą (przez posiadanie Red Velvet moja opinia na temat trwałości pomadek się nieco zmieniła ;P).
Natomiast trzeba przyznać, że Lip Tar trzyma się na ustach dość długo i jeżeli jest tutaj osoba,
która kocha czerwień, ale nie o mocnym matowym wykończeniu, to zdecydowanie jest to coś dla niej!
----------------
Jeżeli o mnie chodzi, to już teraz wiem, że przy jakimś przypływie gotówki zdecyduję się na bardziej
neutralne odcienie, które z taką trwałością i zachowaniem na ustach sprawdzą mi się cudownie!!!
Poza tym uwielbiam w farbkach to, że można je swobodnie ze sobą mieszać,
co jest wyjątkowo przydatne w profesjonalnej pracy wizażysty :)
PODSUMOWUJĄC
Dzięki temu, że ją mam - wiem, że zdecydowałabym się na więcej - ale w innych odcieniach...
Porównując ją jakościowo do farbek Sleek, z którymi też mam styczność - jest bardzo bardzo podobnie,
dlatego jeżeli szukacie czegoś na własny użytek, a przeraża Was cena, to proponuję zacząć od Sleeka.
Natomiast OCC bije na głowę wszystkie produkty pochodne paletą dostępnych odcieni, która powala!!!
Dlatego też jeżeli cena nie robi Wam wielkiej różnicy to ja polecam OCC ;)
----------------
W Polsce farbki OCC znajdziecie w sklepie bestmakeup.com
miłego! A.
♥
Witajcie :)
W ostatnim poście wspominałam,
że pojawi się tutaj kolejny dowód na to,
że błyszczyki firmy NYX kocham miłością nieskończoną...
Mowa o NYX Butter Gloss - Crème Brulee
Odcień Crème Brulee - to moim zdaniem idealny NUDZIAK,
który nie jest ani zbyt różowy, ani zbyt brązowy (bardzo uniwersalny odcień)
Niżej cała paleta odcieni - dla porównania :>
----------------
Opakowanie typowe dla błyszczyków,
z tradycyjnym gąbeczkowym aplikatorem...
Konsystencja dla mnie IDEALNA!...
dość gęsta - ale praktycznie w ogóle nieklejąca <3
Sprawia, że usta wyglądają optycznie na większe,
a aplikacja jest tak łatwa, że niepotrzebne jest lusterko!
Trwałość przy tego typu produktach nie jest duża i nie będę jej tutaj oceniać -
ale podoba mi się w nim bardzo to, że kiedy ta główna warstwa już zejdzie...
to na ustach nadal utrzymuje się taka cienka tłusta warstewka (jakbyśmy przejechali
usta pomadką ochronną) i co najważniejsze nawilża i nie podkreśla suchych skórek!
.............................................................................
PODSUMOWUJĄC
CUDO *.*
KOCHAM do tego stopnia, że jak będę w Douglas'ie...
to nie będę umiała wybrać pomiędzy błyszczykami MEGA SHINE a BUTTER GLOSS
- i najchętniej wzięłabym ich tyle, ile zmieści mi się w torebce, a mam ją dużą ^^
<3
Witajcie :)
Dziś recenzja mojego najnowszego odkrycia jakim są
błyszczyki NYX - Mega Shine
Wcześniej nigdy nie miałam w planach zakupu błyszczyków tej firmy...
Jednak ostatnio dostałam kilka kosmetyków firmy NYX do wypróbowania -
i w paczce był właśnie błyszczyk z serii Mega Shine w odcieniu Dolly Pink...
spowodował on, że kilka dni później ruszyłam do sklepu po kolejny kolor
i już wiem, że na tych dwóch się nie skończy!
OPAKOWANIE
Fikuśne, ale przy tym proste i nieprzesadzone... takie jak lubię :>
Może to mało ważne szczegóły, ale przy recenzjach włącza mi się ocena
jak dany kosmetyk prezentuje się w toaletce... i to co mi się tutaj podoba to,
że cała bryła opakowania ma formę kwadratową - przez co fajnie się układa błyszczyki koło siebie w szufladzie...
nic się nie kręci, wszystko się ładnie prezentuje - tym bardziej przy większej ilości kolorów w zbiorach ;>
----------------
Aplikator jest dość spory, ale bardzo fajnie wyprofilowany i nawet przy intensywnych odcieniach
poradzimy sobie bez pędzelka, czy konturówki żeby wyrysować bez problemu prosty kontur ust :>
FORMUŁA BŁYSZCZYKÓW
Tak jak wspominałam wyżej... pierwszym kolorem, który otrzymałam był Dolly Pink (bez drobinek),
dlatego też przy wyborze drugiego odcienia (bardziej nadającego się do noszenia na co dzień) -
zdecydowałam się na wykończenie z drobinkami, żeby sprawdzić czy te dwie formuły będą się od siebie różnić.
Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu, błyszczyk z drobinkami zachowuje się na ustach dokładnie
tak samo jak ten bez... poza tym drobinki są na tyle malutkie, że nie skupiają na sobie uwagi
i podczas 'schodzenia' produktu z ust, nie migrują po całej twarzy - jak to czasami się zdarza!
----------------
Wracając do formuły produktu... jest to dokładnie to, co uwielbiam -
czyli dobre nawilżenie i świetna trwałość - przy nieklejącej się konsystencji!
Coś bardzo podobnego do mojego drugiego ulubieńca, jakim jest błyszczyk Essence Stay With Me...
Powiedziałabym jednak, że gdybym miała wybierać pomiędzy tymi dwoma,
to jednak zdecydowałabym się na NYX - ponieważ jest lepszy jakościowo ;>
ODCIENIE
#136 Dolly Pink - dość chłodny wręcz neonowy ciemny róż,
bez żadnych drobinek - o wyjątkowo mocnej pigmentacji!!!
#158 La~La~ - koralowy odcień różu z delikatnymi drobinkami,
które nie są zbyt widoczne na ustach - dający półtransparentny efekt.
.............................................................................
PODSUMOWUJĄC
Obok uwielbianych przeze mnie kredek NYX Jumbo (o których już niedługo),
znalazłam kolejny produkt tej firmy za którym oszalałam ;>
POLECAM bardzo ;D
<3